Moje wspaniałe 9 miesięcy :)

Tak ,tak to że chce być w ciąży to juz wiecie.ale tym razem chciałabym się z Wami podzielić jak zniosłam te piękne 9 miesięcy.Najwspanialszy czas chyba dla każdej kobiety,kiedy nosi pod serduszkiem tak malutką istotkę:)
niedługo po ślubie zdecydowaliśmy,że nadszedł czas na powiększenie rodziny,ale to wcale nie było takie proste.Zanim zaszłam w ciąże odwiedziłam nie jednego lekarza i wszędzie to samo-bardzo dużo pęcherzyków na jajnikach może być problem z szybkim zajściem w ciąże.Trzeba czekać i próbować.Leczyłam się 5 miesięcy,można powiedzieć że tylko bo przecież są pary które starają się latami.A nam się udało,w końcu na teście pojawiły się upragnione dwie kreski:)Mieliśmy nikomu nic nie mówić ale nie mogłam wytrzymać tak się cieszyłam i bardzo chciałam,żeby bliscy dzielili tą radość ze mną więc przy najbliższej okazji przy wspólnej kolacji powiedzieliśmy wszystkim tę radosną nowinę:) Nie obyło się oczywiście bez łez wzruszenia :)


Początek ciąży znosiłam bardzo dobrze,żadnych mdłości,żadnych apetytów po prostu NIC,czułam się normalnie.Do czasu...
W 12 tyg.zaczęły się problemy,trafiłam do szpitala z lekkim krwawieniem i usłyszałam diagnozę"poronienie zagrażające,musi pani u nas zostać"Bardzo płakałam,bo bardzo się bałam ale wiedziałam,że muszę zrobić wszystko aby utrzymać tę ciąże choćbym miała leżeć całe 9 miesięcy.
Po kilku dniach wyszłam do domu oczywiście z lekami podtrzymującymi ciąże i obszerna wiedzą na temat tego że mam się oszczędzać czyli NIC nie robić!
Czekałam z niecierpliwością,aż miną te długi dwa tygodnie i pójdę na wizytę do swojego lekarza,chciałam po prostu usłyszeć,że jest chociażby lepiej i nie muszę tylko siedzieć i leżeć.
Nadzieja jednak się rozmyła pojawił się następny problem lekarz podejrzewał hipotrofie płodu i od razu wysłał mnie do Poznania na badanie anatomii płodu aby wykluczyć wady wrodzone.Po paru dniach jechaliśmy już do kliniki pełni obaw.Czy naprawdę dziecko jest za małe?Czekaliśmy w długiej kolejce na naszą kolej,aż w końcu się doczekaliśmy.Wizyta u profesora była bardzo dokładna i trwała bardzo długo.Wyszłam z papierem w ręku że ryzyko wad u dziecka jest bardzo niskie.Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.Zostało tylko uważać na siebie,dbać i chodzić na wizyty.
Między 18 a 24 tygodniem byłam na kolejnej wizycie w klinice.Dostałam piękne zdjęcie usg 4D mojej iskierki  i pełną pewność że wszystko jest w najlepszym porządku a i oczywiście dowiedziałam się,że będziemy mieć syna:)

Wszystko było dobrze aż do momentu 35 tygodnia znów trafiłam do szpitala z rozwarciem.Już myślałam,że dziecko przyjdzie na świat trochę za wcześnie a nic w domu nie uszykowane:( Wszyscy mieliśmy mętlik w głowie,nie wiedzieliśmy co się wydarzy.Bratowa zrobiła za mnie wszystko czego nie zrobiłam bo przecież jeszcze był czas.Zabrała ode mnie wszystkie ubranka poprała poprasowała i pięknie ułożyła.Pewnie sama nie zrobiła bym tego lepiej bo Ona jest bardzo dokładna i za to jestem jej bardzo wdzięczna,bo choć wróciłam do domu jeszcze bez dzidziusia i mogła bym to zrobić sama to i tak jest za co dziękować:)
Byłam w domu tylko dwa tygodnie i w 38 tyg. znowu wróciłam na oddział ze skurczami przepowiadającymi.Nie zapomnę tych dni chyba nigdy leżałam i tylko słuchałam "Pani nic nie jest z takimi skurczami można chodzić dwa tygodnie,pójdzie pani do domu." Byłam bardzo zła bo Ktg nie wykazywało żadnych skurczy a mnie coraz bardziej bolał dół brzucha.Lekarze stwierdzili,że jeszcze jeden dzień zostanę potem zrobią mi badanie i pójdę do domu.
Nadszedł więc wtorek 29 października,zabrali mnie na badanie a tam okazało się,że mam bardzo mało wód płodowych i od razu pojechałam na porodówkę.Zadzwoniłam do domu,nikt mi nie wierzył,że to już bo przecież miałam iść do domu.Podłączyli mi kroplówkę no i trzeba było czekać na skurcze.Ale oczywiście ich nie miałam,nawet te cudowne maszyny ich nie wykazywały tylko coraz częściej przychodził ucisk w dole brzucha.Wszystko poszło bardzo szybko leżałam wciąż pod ktg aż w końcu odeszły wody(których podobno nie miałam) i w piorunującym tempie przyszedł na świat mój mały synek.Nie oddałam go nikomu wykonałam tylko telefon do męża,że został tatą i się popłakałam i tak dwie godziny z dzieckiem na brzuchu leżałam i patrzyłam na ten mały cud.:)Potem nas przenieśli na ogólną sale i kazali mi odpocząć zabierając maluszka.Ja zamiast odpoczywać wykonałam setki telefonów aby podzielić się radością ze znajomymi i rodziną.Potem przyjechał nasz tatuś i juz nie chcieliśmy się rozstawać ale niestety musieliśmy..
Pełna wrażeń nie mogłam zmrużyć oka najchętniej całą noc patrzyła bym na tą mała kruszynkę.:)

Po 8 dniach pobytu w szpitalu wróciłam do domu,już z synkiem i kto by się spodziewał że urodzę w dniu w którym miałam pójść do domu....

2 komentarze :

  1. Oj miałaś przeżycia, ale najważniejsze, że wszystko pięknie się skończyło :) Oby z drugą ciążą obyło się bez problemów i zmartwień, żeby udało Ci się szybko zajść i łagodnie przejść całą ciąże :)

    OdpowiedzUsuń

Marcelkowa © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka