Fajerwerki,kupować czy nie?

Zbliża się Sylwester.Stajemy przed dylematem ile i jakie fajerwerki kupić?
Mamy różne rodzaje petard takie które tylko wydają głośny huk,takie tańsza które dają pojedyńcze niewielkie światło,oraz takie które rozpryskują się na wszystkie strony i dają wiele kolorowego światła.Te są dużo droższe ale moim zdaniem najpiękniejsze.Dla mnie osobiście szkoda jest wydawać pieniądze na tak zwane "powietrze"W to miejsce wole kupić dzieciom i bliskim jakieś upominki lub przeznaczyć na produkty do obiadu,który będę mogła samodzielnie przygotować
 i ze smakiem z bliskimi zjeść.Ale na pewno nie potępiam tych którzy wydają mnóstwo oszczędności na sztuczne ognie.Bo osobiście nie wyobrażam sobie że jak wybije północ nie miałoby być tych wszystkich kolorów na niebie.Uwielbiam podziwiać widok nieba w tym czasie.
I zdaję  sobie sprawę z tego że gdyby wszyscy mieli takie podejście do wydawania pieniędzy
na race,jakie mam ja to w tą wyjątkową noc,jedyna w roku,nie mieli byśmy na co patrzeć i czym
się cieszyć.

 
A jeśli chodzi o radość to najchętniej wspominam czasy kiedy byliśmy dużo młodsi.Im więcej ludzi w tym samym czasie puszczało petardy tym efekt był piękniejszy a nasza radość większa.A teraz
 na tym etapie jest mój 6-cio letni bratanek,z taka niecierpliwością czeka na sylwestrową noc i z taką radością spogląda na niebo,że aż serce się raduje jak się na niego patrzy.Swoja drogą już niedługo przyjdzie ten etap i do Marcelka :)
 Sylwester to taka noc która uszczęśliwia małych i dużych. Dorośli mają frajdę kiedy mogą odpalić race,a dzieci cieszy widok i efekt tych fajerwerków,dlatego dbajmy o tą tradycje jak najdłużej,każdy w miarę swoich możliwości finansowych :)A co Wy sądzicie na ten temat?Lubicie wydawać pieniądze w tym celu?
Czytaj dalej...

Święta :)


Nadeszły Święta Bożego Narodzenia to dla nas szczególny czas który spędzamy rodzinnie,choć dla Marcelka to dopiero drugie święta ale bardzo szczególne,choć nie wie dlaczego np.ubieramy choinkę to cieszył go każdy szczegół :)
Do wieczerzy Wigilijnej usiedliśmy koło godz 18stej.Wszyscy pięknie wystrojeni bo przecież
to jedyny wieczór w roku kiedy siadamy do tak pięknie zastawionego stołu.
Najpierw oczywiście czytamy pismo święte i dzielimy się opłatkiem.Wszyscy głodni bo u nas tradycyjnie zachowujemy post -siadamy do tych 12 potraw,które również są obowiązkowe:)Marcel zajadał razem z nami i próbował nowych smaków z uśmiechem na twarzy.
Po kolacji przyszedł czas na prezenty,pod naszą choinką każdy znalazł coś dla siebie.Najważniejszy prezent dla Marcelka niestety nie zmieścił się pod choinką więc tata udał się po niego na korytarz,
bo przecież Marcel jeszcze nie wie, że prezenty przynosi Gwiazdor albo wrzuca przez komin :)Kiedy tata wniósł wielki karton a Marcel zaczął z niego wyciągać jego małe oczka aż błyszczały gdy ujrzał tak duży traktor radości nie było końca,już więcej nic go nie interesowało,bo uwielbia traktory :)
Nie wyobrażam sobie świąt bez radości dzieci nie ma przecież nic cenniejszego!


Następna niespodzianka spotkała nas u dziadków do których udaliśmy się po Wigilii.Ojciec chrzestny Marcela kupił mu podobny traktor gigant,on już nie wiedział ci się dzieje wszędzie prezenty wszędzie pełno ludzi i uśmiechniętych twarzy.Jak na tak mała osóbkę to chyba trochę było za dużo On już sam nie wiedział czym się bawić.Na około biegali kuzyni bawiąc się tym co im również Gwiazdor zostawił.Radości nie było końca,a my siedzieliśmy i patrzeliśmy na te biegające małe uśmiechnięte twarzyczki.

Wróciliśmy do domu i nasza mała iskierka padła ze zmęczenia,a my usiedliśmy wszyscy razem aby posłuchać kolęd.Potem przyszedł czas pójścia na pasterkę,oczywiście ja musiałam zostać w domu
ale nadrobiłam to na następny dzień :)
Pierwszy dzień świąt spędziliśmy w domu.Marcel bawił się swoimi nowymi zabawkami a my mieliśmy radość z samego patrzenia na niego :)Popołudniu mieliśmy gości i bardzo miło spędziliśmy czas!
W następny dzień cała rodziną udaliśmy się do kościoła aby pokazać Małemu naszą śliczną ruchomą szopkę Bożonarodzeniową,cieszył się ogromnie jak widział poruszające się zwierzątka :)
Po południu udaliśmy się do dziadków,tam znowu cała trójka naszych kochanych łobuzów biegała na około pokoju i nie mogła się sobą nacieszyć.Zabawki były porozrzucane w każdym koncie i nikomu to nie przeszkadzało,ważne że dzieci się dobrze bawiły :)



 Pod wieczór gdy już naszych maluchów dopadło trochę zmęczenie usiedliśmy wszyscy pod choinka,wzięliśmy do ręki książkę Zwierzaki Pocieszaki,którą kupiliśmy aby wesprzeć fundację jak również dlatego iż jedną z autorek jest nasza ciocia Monika :)czytaliśmy a nasze Maluchy słuchały 
z zaciekawieniem jak po wyjściu Karolka z domu ożywają Pocieszaki i każda z nich prowadzi pełne przygód życie.Nasz Marcelek uwielbia opowieść o Kotku Kłopotku,bo to jego ulubione zwierze,ale 
z zainteresowaniem słucha reszty przygód Zwierzaków a najlepiej by czytał sam jak by tylko umiał:)Gdy tylko ktoś ruszy książkę już siedzi na kolanach i przegląda  strona po stronie pokazując paluszkiem każde zwierzątko z osobna

 
 
Wieczór zakończyliśmy wspólnym śpiewaniem kolęd i padnięci wróciliśmy do domu.A jak wyglądały Wasze święta?Czy również spędzacie je z całą rodziną?



Czytaj dalej...

W oczekiwaniu na Święta


Ostatnie dni oczekiwania na  święta to czas kiedy jesteśmy najbardziej zabiegani.To ostatni moment na to by wszystko do końca wysprzątać i przygotować.
Co prawda jest wiele potraw,które przygotowuję wcześniej.Ryby w occie,czy w pomidorach robiłam już w sobotę,by do środy wszystkie smaki się przegryzły.Mięso do obiadu na drugi dzień świąt także przygotowałam wcześniej i zamroziłam,bo tak jak pozostali domownicy również chciałabym
 w święta usiąść i odpocząć.
Ale mimo to są potrawy których wcześniej przyrządzić nie jesteśmy w stanie.Jednym najważniejszym takim daniem są placki.Dlatego już w poniedziałek piekłam sobie biszkopty
 a we wtorek przekładałam spody masami.No a Wigilia to już czas na smażenie karpia na świeżo
 i filetów w panierce które u nas ze stołu znikają w mgnieniu oka:) Zupa owocowa czy barszcz ,śledź 
w śmietanie to też potrawy które koniecznie muszę przygotować tuż przed wieczerzą wigilijną.
Mimo  tej całej bieganiny wokół świąt nie zapominamy o innych ludziach.W niedzielę po mszy świętej,kiedy większość z Was odpoczywa i nabiera sił na następne dni my byliśmy ubierać kościół
 w Laskowie-mój kościół rodzinny.Pomagały nam również inne rodziny z tej parafii.Dość sporo nas było.Wstawiliśmy 4 choinki żywe-oj nie było łatwo,bo wyobraźcie sobie ile mogą ważyć takie
 4 metrowe drzewka?Lampki są powieszone dosłownie wszędzie,począwszy od choinek poprzez ołtarz,okna i kończąc na chórze.Stoją u nas także 2 gwiazdory.Jeden na prąd a drugi własnoręcznie wykonany przez naszą wspaniała Ciocie.
I część najważniejsza i najbardziej oddająca urok i magię wystroju kościoła-Żłobek
 

Nie zapomnieliśmy również o dekoracji przed kościołem.Przed wejściem nad drzwiami wisi gwiazda betlejemska,a na ścianie bocznej jest powieszony renifer z drutu i lampek.Tą ozdobę również własnoręcznie zrobili mój tata z bratową.W sumie dekorowanie kościoła i jego wysprzątanie zajęło nam 3 godz.
Piszę o tym,ponieważ chcę pokazać ludziom,że jeśli tylko chcemy to wiele możemy zrobić i nie ma co się nad sobą użalać,bo grunt to chcieć!A najlepszym na to przykładem jest nasza kochana Ciocia,która mimo zmęczenia i braku czasu na sen,zawsze we wszystkim nam i innym pomaga i nigdy nie narzeka,mimo to że czasami gołym okiem widać,że odpoczynek jest jej wręcz wskazany.
Dziękujemy wszystkim za pomoc bo bez tych wszystkich osób ubieranie kościoła zajęłoby nam pewnie 6 godz.
Życzę Wam wszystkim abyście te święta i cały czas wolny spędzili z osobami bliskimi waszemu sercu ale żebyśmy też nie zapominali o tych którzy potrzebują chociaż ciepłego słowa !

Czytaj dalej...

Przygotowania do świąt naprawdę mogą cieszyć!

Co możemy zrobić by sprzątanie,gotowania i dekorowanie domu nie było dla nas przykrym obowiązkiem
 a wręcz przeciwnie przyjemnością?To proste wystarczy zmienić swoje nastawienie..
Zamiast myśleć-"no nie muszę upiec pierniki ,bo taka tradycja,bo zawsze to robię "powiedz sobie
 :jak cudownie będę mogła upiec pierniczki z dziećmi,tyle radości sprawi im wycinanie różnych kształtów,
a następnie ich dekorowanie.To nic że przy tym będzie troszkę więcej pracy
 i bałaganu -najważniejsze że dzieci będę się uśmiechać.

Zamiast myśleć -"znowu trzeba wyciągnąć lampki,bombki,ubrać dom,okna,choinkę i tyle czasu tracić na te drobiazgi " pomyśl sobie że dom tak pięknie udekorowany jest raz w roku,a święta trwają tak krótko.No a ile radości sprawi to wszystko naszym pociechom.Te ich roześmiane oczy na widok kolorowego wystroju domu.Czy jest coś cenniejszego?
Gotowanie to etap którego nie lubisz najbardziej?No tak co ciekawego jest w staniu w kuchni 
i robieniu pierogów,smażeniu ryby czy gotowaniu innych potraw ?Ale przypomnij sobie w chwili zmęczenia
 i rezygnacji tych wszystkich gości wigilijnych którzy z takim zapałem konsumują 
to wszystko nad czym stałaś tyle godzin.tak bardzo im to smakuje i dziękują za ich ulubione potrawy
i placki.Mówią,że jesteś dobrym kucharzem.Czy nie czujesz się wtedy dumna i szczęśliwa?
Jak niewiele potrzeba by Święta nabrały zupełnie innego znaczenia.
Grunt to pozytywne nastawienie :)
Czytaj dalej...

Życzenia świąteczne

Zdrowych,radosnych i rodzinnych świąt!
To takie proste i banalne mogłoby się wydawać,ale czy kiedyś zastanawialiśmy się dokładniej
 nad znaczeniem tych trzech słów?

ZDROWYCH
Jakie nasze święta byłyby gdybyśmy nie byli zdrowi?Wyobraźcie sobie,że boli Was gardło,macie gorączkę,katar,albo co gorsza Wasze pociechy są chore.Czy w takiej sytuacji cieszy Was najdroższy    i najbardziej upragniony prezent?Czy potrawy Wigilijne nam smakują i czy mamy ochotę siedzieć przy wspólnym stole w gronie rodzinnym?
Wydaje mi się że nie .W takim przypadku marzymy tylko o tym by się położyć i odpocząć.Pomyślmy również o tych,którzy walczą o życie...
Dlatego życzymy sobie jak najwięcej zdrowia!

RADOSNYCH
czy wyobrażacie sobie,że święta mogłyby być inne niżeli radosne?Cieszmy się tym stanem duch,
bo wiele rodzin siada do świątecznego stołu ze łzami w oczach.Całą radość świąt przyćmiewają problemy dni powszednich np. długi,alkoholizm,kłótnie czy też wcześniej wspomniana choroba.
Dlatego życzmy sobie wiele radości w ten świąteczny czas!

RODZINNYCH
Nastały takie czasy,że ciągle gonimy za pieniędzmi i nie mamy czasu na relacje rodzinne.Ilu z nas jeszcze we Wigilię pracuje do późna?Z pospiechem siadamy do stołu,zapominając o wspólnych przygotowaniach i kolędach.Albo wyjeżdżamy na ten czas na wakacje zostawiając rodziców,dziadków i znajomych "samych sobie"Ile jest osób starszych i samotnych,którzy nie maja
 z kim usiąść porozmawiać i podzielić się  opłatkiem?
Dlatego starajmy się jak najwięcej czasu spędzać z rodzina i życzmy sobie właśnie pięknych rodzinnych Świąt!
Czytaj dalej...

Karmienie piersią malucha nie każdemu jest dane :(

Kiedy mój Brzdąc pojawił się na świecie jak każda mama pragnęłam zapewnić mu harmonijny rozwój.Wiem że najlepszym pokarmem dla dziecka w pierwszych miesiącach życia jest mleko mamy.Lekkostrawne i zawiera doskonale przyswajalne składniki odżywcze.
W pierwszych dobach życia mojego malca nie było żadnych problemów.Marcelek szybko nauczył się chwytać brodawkę bo odruch ssania miał bardzo dobrze rozwinięty,mielismy tylko problem z drugą piersią ale na szczęście ktoś wymyślił kapturki :)
Przez pierwsze dni pokarmu starczało ale z dnia na dzień Maluda potzrebowła więcej a w piersiach coraz mniej :(Co robić?Nie chciałam od razu dokarmiać go butelką bo wiem że wtedy już by było tylko gorzej.Siedziałam całymi dniami z Małym przystawionym do piersi,raz jednej raz drugiej bo to jedyny dobry sposób aby pobudzić laktacje.Czasem próbowałam też laktatora i piłam bardzo dużo,ale i tak to nic nie dawało,byłam bezradna a Brzdąc płakał bo był głodny.Po trzech tygodniach walki postanowiłam przejść na mleko modyfikowane i Macelek w końcu się porządnie najadł i spał w nocy jak suseł do samego rana :) Pokarm mi zanikł całkowicie :(
Byłam zła na siebie no ale nic więcej zrobić nie mogłam najważniejsze że Mały napił się pierwszego pokarmu tzw.siary gdyż jej zadaniem jest zwiększenie odporności i to tylko mnie cieszyło w tym momencie.

Moja mama mi ciągle powtarzała "nie przejmuj się ja też Was nie karmiłam bo nie miałam pokarmu a zobacz na jakich zdrowych ludzi wyrośliście "Czy jest możliwe,że to może być rodzinne?
Jednak nie każdej mamie jest dane budowanie więzi z dzieckiem przez karmienie ale co poradzić i tak w życiu bywa ,może przy następnym Brzdącu będzie mi dane dłużej karmić,kto wie?!Może wtedy poczuje bardziej że daje mojemu dziecku poczucie bezpieczeństwa...Kiedyś ktoś mi powiedział że dzieci karmione piersią są bardziej samodzielne,szybciej zaczynają mówić,lepiej się uczą.
Czy to prawda?Nie wiem...

Czytaj dalej...

Ostrów Lednicki - tak blisko a tak daleko :)

Jest niedziela słońce pięknie świeci a ja krzątam się po domu i myślę jak spędzić ten piękny dzień.Gdzie pojechać żeby sprawić radość Brzdącowi i spędzić rodzinnie trochę czasu,w końcu też się nam coś od życia należy :)Chodziłam i marudziłam jak to każda kobieta ale w końcu na coś się to zdało !
Mężulek spakował wózek i kazał się ubierać .Jedziemy !Jeszcze nie wiem gdzie ale jedziemy! Jechaliśmy znaną nam już wzdłuż i wszerz (tak nam się przynajmniej wydawało)drogą szlaku piastowskiego i natrafiliśmy na znak Ostrów Lednicki-nieoczekiwany cel naszej podróży.Tak blisko a jednak tak daleko bo jeszcze tam nie byliśmy.
Dotarliśmy na miejsce,zostawiliśmy samochód na parkingu i udaliśmy się do kasy za 20 zł mogliśmy przepłynąć na wyspę i zwiedzić Muzeum Pierwszych Piastów.

Parking i punk obsługi turystów.

 Za wielką bramą ukazał nam się prom który kursuje co pół godziny i zabiera turystów na największą z pięciu wysp na jeziorze Lednica.



Tuż przed przepłynięciem

Prom

Płyniemy :)

No i jesteśmy!


A co  ujrzeliśmy na wyspie zobaczcie sami:
















Bardzo miło spędziliśmy niedzielne  popołudnie!A że byliśmy nad wodą aż tak upał nam nie dokuczał.
Tyle jest ciekawych miejsc które można zobaczyć a często nawet nie wiemy co mamy pod nosem :)

Czytaj dalej...

Akcja żniwa

Mieszkamy w małej wiosce położonej nieopodal Gniezna,wioska czyli prace związane z glebą,Posiadamy gospodarstwo na którym uprawia się różnego rodzaju zboża.Związku z tym że nadszedł czas zbiorów zbóż trzeba było wyruszyć na pola aby zebrać tegoroczne plony.Gospodarstwo mamy niewielkie więc nie posiadamy swojego kombajnu,ale mamy sąsiadów którzy za pieniądze chętnie przyjadą nam wymłócić.Sami nie dajemy rady więc poprosiłam o pomoc brata i tatę aby pomogli nam zrzucać zboże z przyczep.Wszak wiadomo że dzieci nie biorą udziału w pracach polowych to tatuś Marcela nie mógł powstrzymać się aby syna posadzić na przyczepie z ziarnem.



Cały był zakurzony a reszta pracy nad brudnym synem musiała oczywiście zająć się mama :)Po zebraniu ziarna przyszedł czas na presowanie słomy.Oczywiście Marcelka nie mogło zabraknąć:)Pole mamy 2km od domu więc codziennie jechaliśmy zawieść obiad i wtedy tatuś z synem razem jeździli na ciągniku a za nimi reszta ekipy zbierała baloty :)






Z pomocą syna dobrnęliśmy do końca żniw choć było ciężko bo jednego dnia zgonił nas straszny deszcz ....
Przyszły rok prawdopodobnie będzie łatwiejszy gdyż już pewnie maleńką łopatką Marcel będzie zwalał zboże :)

Czytaj dalej...

GOTOWANIE-Moja pasja :)

W kuchni mogę przybywać całymi dniami gotowanie to moja pasja:)Kocham to robić i wymyślanie nowych obiadków dla rodzinki sprawia mi wielką przyjemność.A na niedziele do kawki zawsze jest jakieś świeżutkie ciasto.
A zaczęło się tak....
 Już jako mała dziewczynka musiałam pomagać mamie to od niej nauczyłam się wszystkiego!Mielismy gospodarstwo mama ciągle gdzieś a to pole jakieś buraki albo ziemniaki albo akurat w oborze nie miałam wyjścia na obiad czekało 10 chłopów a mama była sama więc chcąc nie chcąc musiałam zakasać rękawy i pomóc na tyle ile wtedy potrafiłam.Szło mi coraz lepiej,po powrocie ze szkoły kładłam plecak w kąt i kończyłam trochę już wcześniej przygotowany przez mamę obiad a po obiedzie oczywiście kawka a do niej coraz częściej jakiś nowy placek z mamy starych przepisów nie zawsze wychodziły jak trzeba ale co można wymagać od 11 letniej wtedy dziewczynki :)Jedli i nie narzekali:)
 Byłam coraz starsza i to że ja w domu gotowałam było już na porządku dziennym.A jak czasem robiła to mama to wszyscy wiedzieli że ja nie gotowałam :)Przychodziły wakacje zaczęły się zaprawy,wszystko oczywiście zawsze robiłam z mamą ale gdy mama poszukała sobie dodatkowej pracy sezonowej musiałam radzić sobie sama..Aż pewnego dnia usłyszałam od taty "jak umiesz zaprawiać ogórki to możesz się żenić" Śmiechu było co nie miara !:)
 Jeszcze przed ślubem i przyjściem na świat mojego brzdąca pracowałam w cateringu u kuzynki  (niektórzy mieli okazję poznać troszkę kuchni na Pikniku w Ośnie)PASJA CATERING   tam spełniałam się na maksa każda nowa potrwa dawała inspirację następnym nie chciało się z tamtą wychodzić choć czasem mijała 16 godzina stania na nogach,ale co tam przecież robię to co lubie i do niczego mi się nie spieszy..myślałam...ale oczywiście do czasu ...
 Zbliżała się data ślubu i trzeba było tym się zająć i pomyśleć o przeprowadzce do męża.
Dobrze że są okazję dla których nadal mogę stanąć przy kuchni i robić to co uwielbiam.Wiadomo mam teraz na to zbyt mało czasu nie na tyle żeby siedzieć i eksperymentować ale zawsze coś się zrobi,dużo rzeczy potrafię i jak wszyscy lubią to najważniejsze.:)
Miałam teraz okazję trochę posiedzieć w kuchni gdyż moi rodzice i ciotka z którą mieszkamy mieli imieniny więc znowu mogłam się wykazać.Brzdącem miął się kto zająć więc najpierw zabrałam się za mięsa i sałatki:


DEVOLAJ Z PIECZARKAMI

Czytaj dalej...

Alkoholik w rodzinie

Trudno jest pisać o chorobach rodzinnych ale niestety takiej choroby nie da się ukryć.
Alkoholik w rodzinie to przykra sprawa,temat ciagnący się latami.W zasadzie nie ma instytucji która mogła by pomóc członkom rodziny alkoholika.Nie pomaga policja,MOPS-przyjeżdżają na rozmowy ale bez skutku :( Człowiek który nadużywa alkoholu zrobi wszystko żeby te instytucję okręcić sobie w okół palca.Niby jeździ na rozmowy z terapeuta ale co z tego jak wraca pod wpływem alkoholu....
Rodzina cierpi łącznie z dziećmi ..Dlaczego nie można takiego człowieka zamknąć na leczenie przymusowe bez jego zgody?
Co jakiś czas przyjeżdża pani kurator  i nie pyta członków rodziny o sytuację tylko alkoholika czy jest dobrze wiadomo odpowiedź brzmi oczywiście że tak a właśnie jest pijany czy ona tego nie widzi???Widocznie wizyty odbywają się tylko na "sztukę" bez żadnej pomocy rodzinie i dalej zostaje sama sobie a pani kurator i tak ma spora kasę bo przecież wizyta zaliczona :(
Są osoby które wyszły z nałogu,ale to są jednostki i też nie zawsze potrafią pomoc kolejnym osobą wyjść z tego (a może nie chcą :( )Jak pomóc rodzinie alkoholika rozwiązać ten problem?Mało tego są osoby które śmieją się z rodziny nałogowca i dowożą "towar"-alkohol.Czy Ci ludzie nie wiedzą że przez to rozpada się rodzina?Brak wsparcia,jakiej kolwiek pomocy nie życzę tego nikomu..
Alkohol jak narkotyk uzależnia,ale trzeba coś robić żeby z tym skończyć.Wiadomo żaden alkoholik nie widzi problemu ale ile rodzin ma się jeszcze rozpaść żeby w końcu coś się ruszyło?!Ile jeszcze czasu możne wytrzymać rodzina ?Rodzina powinna trzymać się razem ale jeśli jest taki problem ktoś pomoże?/
Czytaj dalej...

Spacerówka baby design mini godna polecenia :)

Odkąd Marcelek skończył 6 miesięcy zaczęliśmy się zastanawiać nad kupnem spacerówki,Nie chciałam kupować żadnego taniego bubla -tak do 300 zł myślalam .Oglądałam wiele modeli,najchetniej miała to być lekka mała parasolka,gdyż mamy małe auto i nie chciałam żeby wózek zajmował dużo miejsca.Po rozmowach z doswiadczonymi mamami rozgladałam się za wózkiem który by posiadał pojedyńcze kółko z tyłu gdyż łatwiej sie go prowadzi i jest dostosowany do jazdy na różnych terenach.Aby znaleść taki wózek w modelu "parasolka " nie było niestety mowy!Szukałam więc dalej na róznych stronach,aż nie umknęła mojemu wzrokowi spacerówka baby design mini(fakt nie jest to parasolka-ale to nic!!)
Po przeczytaniu jednej opinii i skonsultowaniu ze znajomą doswiadczoną juz mama nie miałam wątpliwości a że kolor który mi się pobobał był akurat w promocji więc od razu zamówiłam.
                Marcelek uwielbia w nim jeżdzić:) !!


Użytkuje ten wózek parę miesięcy ale jak na razie nie zamieniła bym go na żaden inny.Lekki,mały,zwrotny,pojemny kosz na zakupy i kieszonka.Łatwo się go rozkłada i składa i na prawdę zmieści się do każdego bagażnika(zajmuje bardzo mało miejsca)Szybko też opuszcza się oparcie.
Jestem wysoką osobą a wózek nie posiada regulacji rączki mi to nie przeszkadza a mój mąż jak bardzo lubi go prowadzić a jemu bardzo pasuje bo jest dużo niższy ode mnie! :)Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to że nasz synek siedzi w nim wygodnie i mam nadzieje że długo w nim jeszcze pojeździ choć wózek jest mały:) Bardzo przydatna jest też tacka dla rodzica w której można postawić butelkę oraz włożyć inne drobiazgi.Wózek waży nie całe 7kg jest lekki i wygodny  a tapicerką można wyczyścić nawet zwykła gąbką.Mogę więc powiedzieć że wózek baby design mini jest na prawdę godny polecenia!!!
Czytaj dalej...
Marcelkowa © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka