Mały podróżnik-fotorelacja

Trochę nas nie było,ale ciągle coś się dzieje,ciągle jesteśmy gdzieś "w świecie" i ciągle brakuje czasu. :) Mam nadzieję,że taka długa przerwa już się nie powtórzy.
Wiecie,że moje dziecię kończy dziś półtora roku?!Nie mam pojęcia kiedy to zleciało,przezcież pamiętam  jak dziś dzień jego narodzin,pierwszy ząbek czy też pierwsze słowo...
A dziś mamy za sobą pięknych 18 miesięcy i za sobą pierwszą podróz pociągiem,w którą zabrała nas ciocia Monika z zawód:kobieta.Nie możemy Wam zdradzić gdzie byliśmy ani co robiliśmy bo to narazie tajemnica,ale pewnie niedługo wszyscy się dowiedzą..Podróż trwała 3 godziny a Marcel ani przez chwilę nie pokazał nam nie zadowlenia czy znudzenia.Mogę pokusić się nawet o stwierdzenie,że to urodzony mały poróżnik,choc przed wyjazdem miałam mnóstwo obaw,które rozwiały się już na dworcu gdy tylko Marcela oczom ukazał się pociąg :)

Nasza mała fotorelacja 

ciuch ciuch,łooo








To były piękne,nasze cudowne chwile spędzone razem.Mam nadzieje,że będzie więcej takich wyjazdów,takich na kórych spędzasz czas tylko z  dzieckiem,nie myślisz o niczym jesteś cała dla niego.To po prostu jest coś wspaniałego.
Po dwóch dniach regenecji wracamy do domu.W drodze powrotnej Marcelkowi również humor dopisywał.



Czytaj dalej...

Nasze Święta Wielkanocne :)

Powoli wracamy do szarej rzeczywistości po świętach.Marcel załapał katar i okopny kaszel choć nigdzie nie wychodzilismy bo pogoda na to nie pozwoliła.
Planowaliśmy,że wraz z Marcelem pójdziemy poświecić przygotowane wcześniej pokarmy,ale nasze słoneczko zasnęło przed czasem i mama musiała sama udać sie do kościoła. A tam ujrzałam wiele pięknie pzystrojonych koszyków,co jeden to piękniej wyglądał a jak pachniało....To była dopiero moja druga święconka na którą szłam z koszyczkiem.Muszę się Wam pochwalic,że sama przygotowałam pyszną białą gotowaną szynkę :) No i oczywiście co jest już u mnie tradycją sama piekę chlebek pszenny,który wszyscy uwielbiają,bez niego nie było by świąt :)
Moja święconka

Chlebek pszenny

Jak mieszkałam z rodzicami to zawsze święciliśmy pokarmy w domu,to do nas przyjeżdżał ksiądz i święcił naszą ogromną szynkę,która stała się już tradycją i tak tam jest do dzisiejszego dnia.Naszą ogromną szynkę i wiejską święconke,którą i ja kiedyś szykowałam możecie zobaczyć TUTAJ

W pierszy dzień świąt zaraz po uroczystym śniadaniu i po odwiedzinach zajączka,udalismy się do dziadków.Tam też czekała na Marcela góra niespodzianek :)Zajączek ukrył swoje słodkości w stodole u dziadka w wielkiej górze siana.Marcel był bardzo zdezorientowany,w ogóle nie wiedział co się dzieje.Skąd to wszystko,i dlaczego akurat tam?  Jest jeszcze za mały,nie wiedział dlaczego każemy mu szukać prezentów od zajączka na dworze,ale najważniejsze,że wszyscy mieliśmy uciechę :)
Zajączek zostawił prezent w altanie

Mam :)
U dzadków w sianie :)


W lany poniedziałek u nas było bardzo spokojnie,można by powiedzeć,że chyba wszyscy zapomnieli o tradycji..ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca-tak mówią.No i stało się wieczorem mężowi się przypomniało,że dzień się kończy a nikt jeszcze nie został "poświęcony" wodą.Wtedy się zaczęło,bawlismy się jak dzieci a przed oczami miłam tylk wpomnienia jak to był kiedyś...Piękna pogoda i od rana do nocy mogliśmy biegać i się polewa,a teraz zimno i jak tu korzystać?!
Dzień spędziliśmy oczywiście siedząc przy stole bo jak to inaczej w świąta ale w bardzo miłym za to towarzystwie,nawet nie obejrzeliśmy się jak to szybko zleciało..

PO ŚWIĘTACH
Było jadło,był napitek
teraz sadła jest przybytek.

Czas wrócić do codziennych obowiązków i zgubić to sadło ...hhaha..Zgadzacie się?
Czytaj dalej...
Marcelkowa © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka