Nasze Święta Wielkanocne :)

Powoli wracamy do szarej rzeczywistości po świętach.Marcel załapał katar i okopny kaszel choć nigdzie nie wychodzilismy bo pogoda na to nie pozwoliła.
Planowaliśmy,że wraz z Marcelem pójdziemy poświecić przygotowane wcześniej pokarmy,ale nasze słoneczko zasnęło przed czasem i mama musiała sama udać sie do kościoła. A tam ujrzałam wiele pięknie pzystrojonych koszyków,co jeden to piękniej wyglądał a jak pachniało....To była dopiero moja druga święconka na którą szłam z koszyczkiem.Muszę się Wam pochwalic,że sama przygotowałam pyszną białą gotowaną szynkę :) No i oczywiście co jest już u mnie tradycją sama piekę chlebek pszenny,który wszyscy uwielbiają,bez niego nie było by świąt :)
Moja święconka

Chlebek pszenny

Jak mieszkałam z rodzicami to zawsze święciliśmy pokarmy w domu,to do nas przyjeżdżał ksiądz i święcił naszą ogromną szynkę,która stała się już tradycją i tak tam jest do dzisiejszego dnia.Naszą ogromną szynkę i wiejską święconke,którą i ja kiedyś szykowałam możecie zobaczyć TUTAJ

W pierszy dzień świąt zaraz po uroczystym śniadaniu i po odwiedzinach zajączka,udalismy się do dziadków.Tam też czekała na Marcela góra niespodzianek :)Zajączek ukrył swoje słodkości w stodole u dziadka w wielkiej górze siana.Marcel był bardzo zdezorientowany,w ogóle nie wiedział co się dzieje.Skąd to wszystko,i dlaczego akurat tam?  Jest jeszcze za mały,nie wiedział dlaczego każemy mu szukać prezentów od zajączka na dworze,ale najważniejsze,że wszyscy mieliśmy uciechę :)
Zajączek zostawił prezent w altanie

Mam :)
U dzadków w sianie :)


W lany poniedziałek u nas było bardzo spokojnie,można by powiedzeć,że chyba wszyscy zapomnieli o tradycji..ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca-tak mówią.No i stało się wieczorem mężowi się przypomniało,że dzień się kończy a nikt jeszcze nie został "poświęcony" wodą.Wtedy się zaczęło,bawlismy się jak dzieci a przed oczami miłam tylk wpomnienia jak to był kiedyś...Piękna pogoda i od rana do nocy mogliśmy biegać i się polewa,a teraz zimno i jak tu korzystać?!
Dzień spędziliśmy oczywiście siedząc przy stole bo jak to inaczej w świąta ale w bardzo miłym za to towarzystwie,nawet nie obejrzeliśmy się jak to szybko zleciało..

PO ŚWIĘTACH
Było jadło,był napitek
teraz sadła jest przybytek.

Czas wrócić do codziennych obowiązków i zgubić to sadło ...hhaha..Zgadzacie się?

1 komentarz :

  1. Oj i u nas pogoda nie zachęcała do wielkiego lania w lany poniedziałek! Ale tak symbolicznie byli wszyscy polani - nawet moi synkowie naszych najbliższych sąsiadów poodwiedzali i oblali troszkę - w końcu ktoś tradycję podtrzymać musi :) Za to w wielkanoc było nawet słonko, ale wiatr i zimno strasznie, więc też ten dzień w domku raczej siedzieliśmy. Za to w wielką sobotę jak szliśmy ze święconką do Bożej Męki, tam ksiądz przyjeżdża i u nas święci święconki, to grad walił niemiłosiernie! Ach i z pogodą :)

    OdpowiedzUsuń

Marcelkowa © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka