Dawno nas nie było...Trochę co u nas.

Dawno nas nie było oj dawno....

Trochę się w tym czasie wydarzyło,powiedziała bym że nawet więcej jak trochę.Świat mi się trochę wywrócił do góry  nogami ale nie będę Wam tu wylewać swoich żali i co niektórych zanudzać na śmierć.

Najpierw bieganina od lekarza do lekarza,żeby konsultować małego wyniki bo to niestety jeszcze nie koniec w temacie niedokrwistości Marcela.Daliśmy radę,wracamy na odpowiedni tor.

 

Musiało trochę wody w rzece upłynąć abym doszła do siebie i jeśli tylko czas pozwoli będę tu częściej choć nie obiecuje bo wiecie z dwójką dzieci i gospodarstwem to jest co robić ale nie narzekam.

Tak kochani mam w domu trzeciego mężczyznę.Spora część z Was nawet nie wiedziała,że jestem w ciąży a tu już mija miesiąc jak jesteśmy w domu.













Ten miesiąc to był ciężki czas dla naszej trójki i to nie dlatego,że do domu przyszło maleństwo i świat się kręcił wokół niego bo wcale tak nie było nie dawałam starszemu bratu odczuć zmian.

 

W dzień naszego powrotu do domu po całej fascynacji bratem Marcel poszedł bawić się na podwórze i nagle krzyk.Ogromnie się przestraszyłam nie wiedziałam co robić zostawiłam szybko maluszka i pobiegłam zobaczyć co się stało.Marcel był już na rękach u cioci i strasznie płakał a ja tylko spojrzałam na gorę kamieni i już wiedziałam...

Kamień spadł na paluszki,noga strasznie puchła, nie zostawało nic innego jak tylko ruszyć na SOR.

Zostawiałam to maleństwo z moją mama i pojechaliśmy. Pan doktor stwierdził,że wszystko jest ok tylko zrobił się krwiak na jednym palcu ale to przejdzie.Szybko wróciliśmy do domu.Minęło kilka dni a noga nadal bolała i puchła.Postanowiłam pojechać na konsultacje do znajomego ortopedy a ten po obejrzeniu zdjęcia stwierdził,że niestety trzy paluszki są złamane i trzeba założyć gips bo dziecko nie usiedzi w miejscu a musi to się dobrze zlać i trzeba usztywnić.

To właśnie przez cały miesiąc było wielkim utrudnieniem bo jak utrzymać tak żywego trzy latka w domu?Nie było łatwo...cały dzień spędzaliśmy w pokoju układaliśmy puzzle,graliśmy w różne gry ale to i tak ciągle było mało,bo przecież ile razy można przerabiać to samo albo czytać tą samą ulubioną bajkę nawet takiemu dziecku się znudzi.Trochę nas ratował oczywiście internet i bajki bez limitu ale przecież nie można wiecznie patrzeć w ekran komputera. 

Parę dni temu pozbyliśmy się gipsu i wszystko powoli wraca do normy.W końcu możemy iść normalnie na spacer.

 

W wielkim skrócie tyle o nas bo jak bym miała powiedzieć wszystko to nikt by tego nie czytał, już na początku by się znudziło. Mogę Wam jeszcze powiedzieć,że jestem dumna ze starszego brata pomaga we wszystkim jak może i co najważniejsze nie jest zazdrosny,nie próbuje za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagi gdy zajmuję się małym a tego najwięcej się bałam.

Pozdrawiamy z naszej małej bazy dowodzenia i mamy nadzieje,że ktoś tu jeszcze z nami jest i opowie co słychać.

4 komentarze :

  1. Ojjj, dobrze że powoli lepiej, trzymam kciuki żeby w końcu udało się dojść co z tą niedokrwistością. Ucałuj Marcelka od nas, po takich przygodach zasługuje na ogromnego buziola. Z nóżką powoli, dojdzie do siebie, tylko teraz czasu potrzeba bo może być po gipsie słabsza niż druga. Trzymajcie się tam cieplutko i słonecznie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo za ciepłe słowa bo tego teraz najbardziej potrzeba.Marcel trochę przewraźliwiony jeśli chodzi o nóżke ledwo tylko się gdzieś źle dotknie już płacz że wozu złamana i musi siedzieć bo boli.Damy radę !!Pozdrawiamy gorąco

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Oj to faktycznie działo się u Was trochę! Zdrówka dla Marcela! No i brawo dla niego, że takim super fajnym i pomocnym starszym bratem jest!!! Rodzice mogą być mega dumni z niego!!! :*

    OdpowiedzUsuń

Marcelkowa © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka